Po Klasyku Kłodzkim – wynik lepszy niż samopoczucie

Wiązałem z tym wyścigiem duże nadzieje. Wynik z zeszłego roku napawał mnie nadzieją. W końcu Klasyk Kłodzki to wyścig idealnie pode mnie. Nie ma tu prawie w ogóle płaskich fragmentów. Jest albo ostro pod górę albo ostro w dół, czyli idealnie, żadnego przeciskania pod wiatr na płaskim.

Przyjechałem do Zieleńca około godziny przed startem, kilka minut przed 8 rano. Żeby o tej godzinie znaleźć się na miejscu musiałem wstać przed 5 rano. Niestety była to druga z rzędu noc, którą zdecydowanie nie dospałem. To niechybnie zwiastowało pierwsze problemy. Jakoś tak mam, że jak jestem niewyspany i muszę trochę jechać samochodem, to skutkuje to potem wysokim tętnem i zmęczeniem już od startu.

Pierwsze wrażenie na miejscu, to zdecydowanie więcej zawodników niż rok temu. Cały parking zastawiony, o wiele więcej rozgrzewających się. Ciągle ziewając przygotowałem rower do startu. Czas na chociaż krótką rozgrzewkę. Po rozgrzewce wiem, że to niestety nie będzie mój dzień. Tak jak rok temu frunąłem pod górkę, tak w tym od razu na dzień dobry jestem zasapany, a tętno mam zbyt wysokie.

Continue reading Po Klasyku Kłodzkim – wynik lepszy niż samopoczucie

Czas dotrzymać słowa!

Niedzielny poranek rozpoczął się o 10 rano.

Wyspana ruszam do łazienki, stanęłam na wadze i niestety nie była dla mnie łaskawa. Grubo ponad 66 kg robi wrażenie. Niestety!

Waga 04-08-2013

 

Nie da się ukryć, jest z czym walczyć. Więc buty na nogi i ruszam na pętelkę. Początek jak zawsze po krótkiej przerwie troszkę zamulony. Widzę też, że dystans to nie jest jeszcze moja mocna strona. Bieganie jednak bardzo różni się od jazdy rowerem. Szybciej daje w kość. Dosłownie!

zapis treningu biegowego

Po bieganiu przyszedł czas na coś smacznego. Tylko co by tu zrobić? Lodówka pusta. Może własne warzywa? Cukinia, małe https://mail.google.com/mail/u/0/?shva=1#inboxmarchewki, fasolka no i młode ziemniaki własnoręcznie posadzone przed kilkom tygodniami. Wszystko trafiło na patelnię, oliwa, garść ziół rosnących na tarasie i jest! Powiem wam, że czegoś tak dobrego już dawno nie jadłam…

Pyszne!

Tak dobiega końca pierwszy dzień!

Dodatkowe kilogramy czyli porażka na szosie…

Waga nie kłamie!

Widać to po tym jak koledzy odjeżdżają mi pod górkę.

Podjazdy zawsze były moją słabszą strona ale nie aż tak!

Kilka dni treningu w górach otworzyło mi oczy. Coś trzeba z tym zrobić. Jak widać sporty wytrzymałościowe z balastem nie idą w parze.

zapis z treningu w górach

Rano kontrolne ważenie ze sweet focią na fejsiku i ruszamy na wojnę ze zbędnymi kilogramami!

Kto wesprze koleżankę w boju?

Wielkimi krokami zbliża się sezon zimowy na nartach więc jest motywacja.

Trzymajcie kciuki!