Wiggins zrobił swoje

Team Sky dojechał do mety w minimalnym pięcioosobowym składzie. Nie wyglądało to dobrze, ale nie musiało. Najważniejszy był czas. Okazało się, że taką właśnie taktykę miało Sky, słabsi zawodnicy pracowali na początku trasy, a po wykonaniu roboty mogli odpaść. Dzisiaj Wiggins zarobił nad Nibalim 14 sekund. Niby nie wiele, ale zawsze coś. Nie wiadomo co się zdarzy w górach, a zdarzały się przecież wielkie Toury, w których przewaga pierwszego nad drugim była mniejsza.

Niespodziewanie dobrze pojechała drużyna Vini Fantini. Z kolei poniżej oczekiwań wypadł zespół Garmin Sharp, który przecież specjalizuje się w tego typu próbach.

1 Sky Procycling 22:05
2 Movistar Team 00:09
3 Astana Pro Team 00:14
4 Katusha 00:19
5 Vini Fantini-Selle Italia 00:22
6 Lampre-Merida 00:22
7 Garmin-Sharp 00:25
8 Blanco Pro Cycling Team 00:28
9 Orica-GreenEdge 00:28
10 Vacansoleil-DCM Pro Cycling Team 00:34
11 Cannondale Pro Cycling 00:35
12 BMC Racing Team 00:37
13 Bardiani Valvole-CSF Inox 00:41
14 RadioShack Leopard 00:43
15 Team Saxo-Tinkoff 00:43
16 Androni Giocattoli 00:46
17 Omega Pharma-Quick-Step Cycling Team 00:48
18 Ag2R La Mondiale 00:50
19 FDJ 00:55
20 Colombia 00:56
21 Lotto Belisol 01:00
22 Euskaltel-Euskadi 01:01
23 Team Argos-Shimano 01:13

9 sekund przewagi Sky nad drugą drużyną na tak krótkiej trasie to sporo. Liderami zostało z tym samym czasem 5 kolarzy Sky z Wigginsem włącznie. Różową koszulkę założył ten, który pierwszy przekroczył linię mety, czyli Salvatore Puccio. Ciekawe, czy spodziewał się tego jeszcze dzisiaj rano.

Muszę przyznać, że uwielbiam oglądać etapy drużynowej jazdy na czas. To jest kwintesencja kolarstwa szosowego. Przelotowa prędkość na przełomie 50 i 60 km/h robi nieprawdopodobne wrażenie. A jak na kimś to jednak nie robi wrażenia, to niech weźmie rower rozpędzi się do 40 km/h. Jak już mu się to uda, to niech tak potrzyma ze 2 kilometry, a nabierze szacunku do tego co potrafią zrobić zawodowi kolarze. Szkoda tylko, że tak rzadko jest rozgrywana taka konkurencja.