Ironman na raty, walka z kontuzjami i co się działo od zeszłorocznych zawodów

gdynia-2015-7

Zeszłoroczne zawody Herbalife Triathon Gdynia mocno dały mi w kość. Nie dość, że ledwo dotarłem do mety kuśtykając, a nie biegnąc, to kontuzja, której się tam nabawiłem dokuczała mi potem bardzo długo.

Miałem ponad trzytygodniową przerwę w treningach, podczas której ledwo chodziłem. Nie zdążyłem się przez to przygotować do wrześniowego maratonu w Berlinie. Próbowałem zbyt szybko nadrobić stracony czas i odnowiła mi się inna stara kontuzja pleców. Na trzy dni przed maratonem musiałem spojrzeć prawdzie w oczy. To koniec. Zamiast do Berlina na maraton udałem się przed telewizor oglądać zawody.

Całą jesień i zimę trenowałem, ale bez przekonania. Trochę pływałem, trochę biegałem i cały czas walczyłem z kontuzjami. Jak nie plecy, to lewe udo, a potem podudzie, a potem kostka, a potem prawe udo i znowu plecy i tak w kółko. Mimo pewnego zniechęcenia, zgłosiłem się jednak na sezon 2015 na wszystko co tylko się dało. W myśl zasady, że co mnie zabije, to mnie wzmocni. Niektóre zawody tak mają, że trzeba je planować w listopadzie, bo potem najzwyczajniej w świecie nie ma już miejsc.

Continue reading Ironman na raty, walka z kontuzjami i co się działo od zeszłorocznych zawodów