Czy nie za szybko Froome jedzie?

Od czasów pierwszego wycofania się Armstronga z zawodowego kolarstwa w 2005 roku nie było zwycięzcy Tour de France (ani żadnego innego wielkiego Touru), który miażdżyłby przeciwników w podobnym stylu co Amerykanin. To Lance Armstrong, z wiadomych dzisiaj przyczyn, potrafił wstać na pedały i na najcięższym fragmencie długiego podjazdu odskoczyć od przeciwników, po czym zanotować na szczycie różnicę mierzoną w długich minutach. To właśnie za czasów Armstronga często  już w połowie drugiego tygodnia był znany zwycięzca Touru.

Bardzo często było tak, że Tour de France Armstrong rozstrzygał na dwa tempa, na pierwszym etapie, który kończył się na szczycie jakiejś góry i na pierwszej czasówce. Cała reszta wyścigu to była obrona tak zdobytej kilkuminutowej przewagi, ewentualnie jak Armstrong był w super formie, to na kolejnych górskich etapach i kolejnej czasówce dokładał kolejne grube minuty.

Od tamtej pory nikt w tak spektakularny sposób nie wygrał Touru. Nawet Contador w 2009 nie był tak przekonujący, a wiemy jak skończył w 2010. Rok temu Wiggins wszystko rozstrzygnął dwiema wspaniałymi czasówkami, nie dominując specjalnie w górach. Poza tymi dwoma przypadkami, po erze Armstronga wszyscy zwycięzcy Touru mieli ludzką twarz, wygrywali po ciężkiej walce urywając pojedyncze sekundy na różnych etapach.

Ten rok wygląda trochę jak 2004, kiedy to Armstrong pojechał po swoje 6 zwycięstwo. Jesteśmy raptem po 12 etapie, a Froome ma 3:25 przewagi nad drugim Valverde. Miazga kompletna. Jest świetny w górach, jest świetny na czas. Całą te przewagę zrobił praktycznie dwoma etapami. Najpierw rozstrzygnął na swoją korzyść etap pod Ax-3-Domaines. To było nieprawdopodobne. Jeszcze 5 kilometrów przed metą faworyci jechali razem, a na mecie Froome włożył Contadorowi 1:45 przewagi.

A potem była czasówka do Mont St Michel, gdzie Froome o mało co, a wygrałby ją z wielkim mistrzem jazdy na czas Tonym Martinem.

Kiedy ostatni raz ktoś tak dominował w Tourze, to potem niestety źle się to kończyło. Naprawdę życzę Froome’owi wszystkiego najlepszego. Robi świetne wrażenie. Ale to jaki prezentuje poziom, to jest nieludzkie, szczególnie patrząc na to jak jechał w zeszłym sezonie. Ok, był świetny na Tourze, ale Vueltę przegrał z kretesem. Skąd taka forma teraz? Obym się mylił w swoich podejrzeniach, a ten Tour był narodzinami kolejnego wielkiego mistrza.